Suma wszystkich nieszczęść… z happy endem!
W minioną sobotę przy Okopowej odbył się prawdziwy ligowy klasyk. Spotkania Gromu z Vulkanem zawsze gwarantują emocje i wysoki poziom. Nie inaczej było i tym razem, a grad bramek był wisienką na torcie dla kibiców, którzy zdecydowali się obejrzeć to widowisko.
Nie da się ukryć, iż był to najsłabszy nasz występ w tej rundzie, przez co zakończyliśmy fajną serię 7 kolejnych zwycięstw. Nadal jednak pozostajemy niepokonani i dzięki korzystnemu układowi pozostałych spotkań, szczególnie dzięki zwycięstwu PKS Radość w Wieliszewie. Nawet mimo remisu utrzymaliśmy prowadzenie w tabeli- a do tego zwiększyliśmy przewagę nad wiceliderem do 4 punktów.
Mecz rozpoczął się zgodnie z oczekiwaniami- kości trzeszczały, męskich starć nie brakowało, a do tego- a nawet ponadto, gra się kleiła i miło oglądało się ataki obu zespołów. Pierwszy fragment meczu to nasza totalna dominacja, mogliśmy- a nawet powinniśmy strzelić 2,3 bramki i „ustawić” spotkanie. Fantastyczne sytuacje marnował z wielką gracją Kuba Polniak, kwintesencją była próba lobowania bramkarza Vulkanu- jednego z najniższych zawodników na boisku- zakończona złapaniem przez niego piłki „w koszyk”…
Po tym jak nie rozstrzygnęliśmy tego meczu we wspomnianym fragmencie jasnym się stało, że klasowy zespół, jakim jest Vulkan, złapie dzięki temu wiatr w żagle. Mecz się wyrównał, goście raz po raz starali się zawiązywać coraz śmielsze ataki, jednak gra toczyła się głównie w środku pola i wydawało się, że mecz mamy pod kontrolą.
Jednak wystarczył jeden błąd- głupie zagranie naszego obrońcy w środek boiska na własnej połowie, przejęcie piłki przez zawodników z Wólki Mlądzkiej, dośrodkowanie z bocznego sektora, zamieszanie w naszym polu karnym- przypadkowo odbita piłka znalazła się pod nogami Marcina Raszki, który nie zwykł marnować takich prezentów. Pewny strzał i mamy 0-1 dla Gości. Konsternacja i niedowierzanie… ale taki jest futbol, gdy gra się z wymagającym rywalem należy wykorzystywać każdą okazję, co pokazał Vulkan.
Od tego momentu zaczęła się nasza gonitwa za wynikiem. Jeszcze przed przerwą mieliśmy kilka rzutów rożnych, brakowało nam zdecydowania przy ich finalizacji. Jednak to właśnie po jednym z takich stałych fragmentów gry kiepsko zachował się obrońca gości, przyjmując piłkę na tyle niedbale, że trafiła go ona w rękę- rzut karny. Pewnym egzekutorem okazał się Jacek Kaczorek i do szatni schodzimy z wynikiem 1-1 z mocno nadszarpniętymi nerwami i gorącymi głowami.
W szatni padło kilka męskich słów, w przerwie nastąpiły u nas dwie zmiany- na boisku zameldowali się Mariusz Szymaniak i Adrian Adamczyk. Nasza siła ofensywna została wzmocniona, odpowiednio nastawieni i zmobilizowani wyszliśmy na drugą część meczu by wyszarpać kolejne 3 punkty, inny rezultat nas nie interesował.
Widać było zaangażowanie i chęć jak najszybszego objęcia prowadzenia i wtedy… rzut rożny dla Vulkanu, lustrzane odbicie sytuacji z pierwszej połowy- zagranie ręką Mariusza Kapsy i rzut karny dla gości… 1-2 i znowu musimy gonić wynik…
Zareagowaliśmy najlepiej jak się dało, przebudził się Paweł Tarnowski, który raz po raz przeprowadzał groźne rajdy skrzydłem, aktywny był Adamczyk, wszystko z siebie dawał środek boiska, dużo walki wniósł Szymaniak. Napór na Vulkan musiał przynieść skutek i przyniósł- po świetnym przerzucie, doskonale z piłką w pole karne „zabrał” się Tarnowski i idealnie wyłożył futbolówkę Szymaniakowi, który pewnie ulokował ją w siatce. 2-2!
Gdy wydawało się, że po tych wszystkich nieszczęściach, kiksach i niewykorzystanych sytuacjach wreszcie złapiemy odpowiedni rytm i pierwszy raz w tym spotkaniu obejmiemy prowadzenie- rzut rożny dla Vulkanu… przegrana walka o pozycję, potem przegrany pojedynek główkowy i… tak, tak- piłka trzeci raz w naszej siatce! Cóż za dramat, kolejny raz w tym meczu zachowujemy się nad wyraz pasywnie i pozwalamy wyjść gościom na prowadzenie.
Gonienia wyniku ciąg dalszy, nie poddajemy się i napieramy, wierząc w sukces. Dobra akcja na lewym skrzydle, dośrodkowanie do niekrytego Tarnowskiego, Paweł podjął dobrą decyzję o przyjęciu piłki, jednak uczynił to trochę niedbale- na szczęście wpadł w niego rozpędzony obrońca Vulkanu i sędzia odgwizdał kolejny tego dnia rzut karny. Goście reklamowali jeszcze zagranie ręką Tarnosia, jednak sędziowie po konsultacji utrzymali decyzję. Próba nerwów wygrana przez Kaczorka i 3-3! Co za mecz!
Vulkan po kolejnej stracie prowadzenia grał bardzo dobrze i mądrze. Świetną robotę wykonywali obaj napastnicy gości, nękając naszą defensywę. Po raz kolejny zapowiadało się gonienie wyniku, gdyż po niefrasobliwym błędzie dwukrotnie w jednej sytuacji zawodnik Vulkanu znalazł się w czystej pozycji. Oba strzały zostały jednak świetnie zablokowane przed Damiana Warmiaka- najlepszego zawodnika końcówki spotkania.
Po tym ostrzeżeniu zaryzykowaliśmy jeszcze raz i doliczony czas gry znów należał do nas- mieliśmy trzy doskonałe okazje do przechylenia szali na naszą korzyść. Najpierw Tomek Faltynowski, w bliźniaczej sytuacji do tej, gdy zapewnił nam tydzień temu 3 punkty w Radości, fatalnie tym razem przestrzelił. Później Mariusz Szymaniak minimalnie niecelnie uderzył z głowy, a w ostatniej akcji meczu Damian Warmiak mógł zostać bohaterem, jednak trafił tylko w boczną siatkę.
Szalony mecz, który obfitował w bramki, szybkie akcje, dużo męskiej walki i doskonałe sytuacje. Widowisko, które świetnie się oglądało bezstronnym kibicom, jednak pozostaje niedosyt z powodu niewykorzystanych sytuacji i kilku niepotrzebnych błędów. Mimo niezadowolenia z remisu, ostatecznie okazało się, iż była to kolejka na plus i umocniliśmy się na pozycji lidera. Brawo dla gości z Wólki Mlądzkiej- spotkania z nimi to zawsze przyjemność, takie mecze wzbogacają tą ligę. Przed nami kolejne spotkanie- w najbliższą niedzielę udajemy się do Legionowa na spotkanie z rezerwami Legionovii.